Slav Borg: Zielona wczuta i zabijanie dla świeżaków
Do tej pory jakoś mnie nie ciągnęło do borgowego słowiańskiego przykucu. Może dlatego, że slavborg widzę przez szybę samochodu, jeżdżąc do dużego miasta w okolicy. Muszę jednak powiedzieć, że ta przygoda zmieniła moje zdanie. Klimat jest tak gęsty, że aż trudno byłoby zamieszać i wylewa się z każdej strony tego wydawnictwa.
Historia jest raczej liniowa, chociaż w każdej kolejnej scenie gracze mają sporo swobodnych wyborów i sam ich przebieg może potoczyć się na różne sposoby. To ta różnica między liniowym, a torodrogowaniem, o której niedawno była dyskusja na Erpegowy Codziennik. Ważniejsze jest jednak to, że chwyta od razu za zapijaczony ryj i leci do przodu, jak w filmach Vegi. Poziom przegięcia jest również podobny. Są tu: zasyfiała pijalnia, zasmrodzone osiedle; 31 mieszkań, w których może ukrywać się poszukiwany, a może coś zupełnie innego (nawet k20 zupełnie innych cosiów); pościg; złodzieje; oszuści; orki i jumaki. Powtórzę: klimat tak gęsty, że aż trudno zamieszać.
Skład i ilustracje są dość brudne, upaprane węglem i dymem z kominów, wydrapane nożem na tablicy. Szczególnie spodobała mi się mapka osiedla na drugiej stronie.
Naprawdę warto się zapoznać, pobrać i zagrać. To może być bardzo dobra sesja.
Do pobrania w PWYW z: https://slavdomstudio.itch.io/slav-borg-zielona-wczuta-i
Jest też wersja angielska, ale po angielsku trudno powiedzieć "kierowniku, popilnować furę?"
Komentarze
Prześlij komentarz